Tak było. Zdjęcie pochodzi STĄD |
Z górami to jest taka dziwna sprawa. Jak wchodzę pod górę to mam wrażenie, że ich nie cierpię ale gdy wracam do domu i już nigdzie nie muszę się wspinać tylko mogę do woli chodzić po płaskich powierzchniach strasznie za nimi tęsknię. I za powrotami ze szlaku. I za mamą, która żeby odciągnąć moją uwagę od bolących nóg opowiada wtedy śmieszne historyjki a nawet śpiewa chociaż twierdzi, że śpiewać nie umie. Ja tam lubię słuchać piosenek mamy. Szczególnie kiedy zrozpaczona, podobno mną, zaczęła przypominać sobie dziwne wierszyki i pioseneczki z czasów gdy była mała. Wyobrażacie sobie: mama mała? Taka dziewczynka z warkoczykami i kokardkami? Zupełnie mi się nie mieści w głowie, że mogła tak kiedyś wyglądać. To wręcz niewiarygodne i nieprzyzwoite. Mama zawsze powinna wyglądać Jak... No mama właśnie. Wracając do piosenek, zaczęło się w Bieszczadach. Wracaliśmy z Tarnicy. To najwyższa góra w tamtej okolicy. I muszę wam powiedzieć, że jest jeszcze wyższa gdy się człowiek na nią wspina. Nigdy nie wierzcie rodzicom gdy w takich sytuacjach zaczynają wam mówić, że to już niedaleko, że zaraz będziecie na miejscu. Już ja znam to ich blisko! Gdy tata mówi, że już docieramy dopiero zaczynam się niepokoić. Bo to oznacza tylko jedno: chce mieć spokój i woli takie zmodyfikowanie rzeczywistości. Sam to tak nazywa a znaczy to tyle, że po prostu będzie boleć, bo jeszcze kawał drogi przed nami ale nie należy o tym mówić głośno. Bo ktoś może zacząć jęczeć. Ktoś czyli ja. Ale wróćmy do piosenek. Zadziwiające jak zmęczenie i wykończenie doskonale wpływa na pamięć. Nie każdego rzecz jasna ale mojej mamy a i owszem. Gdy do tej pory pytałem o to co zabawnego śpiewali, w co się bawili odpowiadała krótko albo opędzała się ode mnie jak od natrętnej muchy. A tu proszę wystarczyła jedna mordercza wyprawa i pamięć wróciła. Prawdziwy cud. Usłyszałem o żuczku co to poszedł za chałupkę, o ptaku kakadupapuka, o dziób dziubie... Z tych dzieci co to teraz są poważnymi mamami i tatusiami to musiały być kiedyś niezłe numery. Wniosek z tej podróży jest taki, że żeby dowiedzieć się od rodziców czegoś naprawdę ciekawego trzeba ich najpierw solidnie zmęczyć. Ciekawe czego dowiem się w przyszłym roku. Wtedy też zamierzam pobić swój rekord i przejść za jednym zamachem 30 kilometrów i być najbardziej wysportowanym chłopcem na świecie. Oby tylko w okolicy nie było żadnych przepaści, bo już wiem, że bez jęków się nie obejdzie a z mamą i jej pomysłami to nigdy nic nie wiadomo.